Syberyjska Madonna.
Moją matkę, jako żonę wroga narodu, odesłali daleko od domu do ciężkiej fizycznej pracy, odkopywać skopki siana spod śniegu Kilkumiesięczne niemowlę, moja siostrzyczka Wala, stale płakała, chciała być karmiona matczynym mlekiem. Wziąłem ją w zawiniątko, schowałem pod połciami swego kożucha, żeby nie zmarzła i brnąc przez zaspy śniegu, niosłem ją do matki. Ona rzucała łopatę, łapała córeczkę, od razu siadała na śnieg, odkrywała pierś i karmiła dziecko. Ja byłem przerażony, bałem się, że matka zachoruje, bo tu 30 może 40 stopni mrozu, mnie w futrze zimno, a ona z odsłoniętą piersią, czy to wytrzyma? Ten dzień pozwolił mi uwierzyć, że Bóg czuwa nad nami. Mama i siostrzyczka nie zachorowały.
Teraz opowiem o formie tego obrazu. Wykonałem go na płycie pilśniowej, żeby lepiej trzymały się elementy kolażu. Przykleiłem do postaci grubą szmatę, żeby uzmysłowić, jaki jest jej ubiór w tych warunkach, nogi ma w łapciach, ale okryte chustką z bawełny dla utrzymania ciepła, bez którego z jej piersi nie wycieknie nawet kropla mleka dla dziecka. Tło obrazu to padający śnieg, brudny na wzgórku pierwszego planu, jego fakturę zrobiłem z trocin. Po przyklejeniu szmat i trocin, nastał czas malowania pędzlem, w celu oddania surowej, szaro-niebieskiej kolorystyki, która najwięcej opowiada o syberyjskim mrozie, o losie bohaterki oraz o więzieniu umieszczonym nieopodal. Ten obraz powstał w hołdzie mojej i wszystkim matkom syberyjskich zesłańców.
Stefan Centomirski Sybirak, Syberyjska Madonna, 1992 r.
tech.miesz., 100×80 cm