Opis obrazów

Opisanie wydarzeń oraz objaśnienie symboliki moich prac, stworzy czytelnikowi pełny obraz tych czasów.

WYSTAWY

Zawsze powtarzam, że wystawa – dla plastyka, jak scena – dla aktora

Home » Opis obrazów

Syberyjskie ziemianki

Submitted by on Niedziela, 26 wrzesień 2010No Comment

Teraz nadszedł czas, aby opowiedzieć o budowie ziemianek przez zesłańców. Po wysłaniu na obcą ziemię, ludzie budowali domy z materiałów, które były pod ręką, a tak naprawdę pod nogami, czyli z ziemi.

Jak to było robione? Z przyjściem wiosny, za pomocą pługa, zdejmowano górną warstwę ziemi, później odcinano z tego równe kawałki, jakby cegły, i składając jedną na drugą, budowano ściany wyższe po środku, niższe po bokach. Przed budową ścian, na wymierzonym kwadracie, od początku wykopywano jamę dla przyszłej chaty, dlatego ściany wewnętrzne były niższe, żeby z ziemianki nie uciekało ciepło. Jedynym środkiem do ogrzewania było krowie łajno, dlatego zawsze w chacie śmierdziało, ale kto by na to zwracał uwagę, najważniejsze żeby było ciepło. Ale śmierdziało i latem kiedy nie trzeba było palić, bo podłoga która nie była z desek (skąd je wziąć?) była też smarowana łajnem krowim zmieszanym z gliną. Miejscowi mówili, że to zdrowo i higienicznie. Dzięki temu nie pojawiały się u ludzi pchły, a w domach myszy. Znaczną część mieszkania zajmował piec i było to najcieplejsze miejsce w chacie. Na nim zawsze spaliśmy my, dzieci. Łóżko rodziców znajdowało się w kącie pod ikoną. Na nim składowano poduszki całej rodziny. Tu zamieszczam szkic z tego czasu Odpoczynek mamy, 1942 r.

Nad chatą był komin, ale dlatego, że był on zrobiony przez samych gospodarzy, to zawsze oddawał ich podobiznę. On wyglądał jak portret, rzeźba, to swą krzywizną, to grubością lub wysokością przypominał mi swych budowniczych. Podobiznę dopełniały okna. Mniejsze w kuchni, większe w świetlicy, ustawione na różnych wysokościach w zależności od wysokości ściany ziemianki, która nie była wyższa niż wzrost człowieka. Obok okien z desek była robiona okiennica, dla zamknięcia na noc od złodziei i wilków, a więcej od wiatrów oraz w dzień też od wiatru i utrzymania ciepła. One też były podobizną gospodarzy swą formą oraz kolorem farb, które w tej chwili były pod ręką właścicieli. Te chaty, jak w całej wiosce, były bardzo indywidualne, wyrażając charakter ich gospodarzy. Bardzo mnie to zawsze bawiło.

Zazwyczaj mówi się o brakach jedzenia na Syberii, ale były również problemy z wodą.  Tej słonej wody nawet bydło nie piło. Tylko z jednej studni była dobra woda do picia. Chodzono do tej studni przez całe kilometry na tamtą stronę wioski, mając dwa wiadro i pałąk. Studnia była bardzo głęboka i wydostać z niej wodę mogli wyłącznie dorośli. Do prania i mycia wykorzystywano śnieg, zostawiając go na noc w chacie w wiadrach, aż stopnieje.


Stefan Centomirski Sybirak, Odpoczynek mamy, 1942 r.

Comments are closed.